wtorek, 16 października 2012

Zawieszenie.

 Witam Was moi kochani, chciałabym was poinformować o zawieszeniu tego bloga na okres 3-4 miesięcy. Jest jeszcze opcja że w ogóle tu nie wrócę.
Prowadziłam około 7 opowiadań i nie byłam w stanie tego ogarnąć. mogę zapewnić Was że opowiadanie zostanie doprowadzone do końca.
Możecie mnie znaleźć pod tymi linkami:
http://diee-in-your-arms.blogspot.com/
http://hoopeless-feelings.blogspot.com/ [Współpraca z Karoliną]
http://writing-you-a-letter.blogspot.com/



niedziela, 14 października 2012

''Odprawił mi jedno z najlepszych pożegnań, nie wiedząc o tym.''-Osiem.

Uciekłam. Nie mogłam postąpić inaczej, przecież po tym co wczoraj mi powiedział... Odprawił mi jedno z najlepszych pożegnań, nie wiedząc o tym. pamiętam ten lekki jesienny wiaterek który towarzyszył nam na spacerze. po naszej rozmowie poszliśmy do parku. Tam urządziliśmy sobie piknik, na samo wspomnienie tych czułych słów uśmiecham się. Jeszcze wtedy mój chłopak mówił o naszej przyszłości, podpisał kontrakt... Udało mu się, kontrakt na 3 lata z Hiszpańskim klubem FC Barcelona. Nie powiedział mi o swoich planach jako piłkarz, chciał żeby to była niespodzianka. Mieliśmy razem wyjechać do Barcelony za kilkanaście dni, 23 Października miał grać pierwszy mecz. Cholernie mocno ucieszył mnie fakt że będzie mógł spełniać marzenia... beze mnie. Kiedy Justin skończył snuć historię o naszej przyszłości było już szarawo, chciałam wracać ale Justin powiedział że to jeszcze nie koniec. Szliśmy spory kawałek czasu drogą dobrze mi znaną- wędrowaliśmy w kierunku starej lodziarni, aktualnie znajdował się tam ogromny plac z fontannami.
-Tu się poznaliśmy pamiętasz? - zapytał podchodząc do zamkniętej budki z lodami.
-Tak..-uśmiechnęłam się delikatnie i rozejrzałam wokół, te same ławki, te same fontanny, od tylu lat nic się tu nie zmieniło.
-Patrz myślałem że będzie otwarte- chłopak kiwnął głową w stronę budki i westchnął.- Chyba nie zjemy lodów.
-I tak jestem najedzona! Nie przejmuj się- pocałowałam chłopaka w policzek i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Tylko w policzek? No wiesz co?- zaśmiał się i po chwili dodał- A może mógłbym dostać coś więcej? Kiwnęłam głową przecząco i wytknęłam język Justinowi, chłopak wycedził przez żeby ''Oszz Ty mała'' i zaczął mnie gonić. Wariat. Muszę przyznać że Justin po tych wszystkich treningach by super szybki, nie miałam innego wyboru i mało myśląc wskoczyłam do fontanny. Brunet po jakimś czasie złapał mnie w pasie i odwrócił przodem do siebie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i wtedy to się stało. Chłopak powolnie zsunął się na kolana, uklęknął przede mną.
-Justin...-szepnęłam zdziwiona.
-Naomi, czy chciałabyś e... no wiesz... chodzi o to że... chciałabyś spędzić resztę życia, no wiesz ze mną. - chłopak jąkał się niemiłosiernie a na koniec z tylnej kieszeni czarnych spodni wyjął fioletowe pudełeczko utworzył je i ponowił próbę- Czy zechcesz być tylko moja?- opuszkami placów wytarłam łzawiące oczy, zapewne mój makijaż rozmazał się pod wpływem łez którym pozwoliłam spokojnie płynąć. Mój wzrok przenosił się z  klęczącego bruneta na przepiękny tkwiący w pudełku pierścionek.
-Naomi, jesteś tam jeszcze?- zapytał przerażony chłopak, łamiącym się głosem.
-Justin, ja... tak- chłopak rozpromienił się wstał i włożył śliczny pierścionek na mój palec. Rzuciłam się na szyje mojemu narzeczonemu, całowałam go tak łapczywie i namiętnie. Kochałam go, ale co z tego? Wiedziałam że robię źle, ale nie żałowałam tego. Chłopak objął mnie, a ja delikatnie położyłam głowę na jego ramieniu.
-Kocham cię...- szepnął. Jedna, samotna łza spłynęła mi po policzku, a może jednak zostać- przeleciało mi przez głowę, lecz szybko odepchnęłam tę myśl. Razem z Justinem udaliśmy się w stronę pobliskiego hotelu, powiedział mi ze planował ten moment od kilku tygodni. kiedy znaleźliśmy sie przed budynkiem hotelu wcale nie udaliśmy się do naszego pokoju, Justin zaprowadził mnie na dach Teatru który znajdował się tuż obok Hotelu. Oboje weszliśmy na dach, Justin rozłożył duży koc.Oboje, ramie w ramię położyliśmy się, położyłam swoją głowę na torsie chłopaka, a on objął. wpatrywałam się w śliczne ciemne niebo, na którym był widać miliardy gwiazd. Patrząc w nie myślałam o jutrzejszym dniu, przecież ja go porzucę, jak zwykła szmata... on niczym nie zawinił, to nie jego wina że mnie zgwałcił, przecież właśnie taka był prawda Justin mnie zgwałcił. on był pod wpływem narkotyku, to nie jego wina... Pod wpływem wszystkich mysli rozpłakałam się jak małe dziecko. łzy płynęły mi jak groch. Justin tylko przytulił mnie mocniej, wiedział że coś jest nie tak, ale milczał, bo to było dla mnie  dobre.
-Justin...-wyszeptałam w końcu połykając łzy- Obiecaj...-wzięłam głęboki oddech, byłam tak zmęczona płakaniem, tak wyczerpana- Obiecaj mi, że nigdy nie przestaniesz dążyć do marzeń, nawet jeśli mnie nie będzie już u Twojego boku, przysięgnij...- ścisnęłam ciepłą dłoń chłopaka a kolejna porcja łez spłynęła po moich czarnych od tuszu policzkach.-Powiedz mi, że jeśli odejdę odszukasz nową, lepszą miłość...
-Omi...- wyszeptał Justin cicho, lecz nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Przyrzeknij...
-Przyrzekam, obiecuję...- chłopak wstał wyciągnął do mnie ręce i podniósł mnie. Spojrzał prosto w moje zapłakane oczy. wtuliłam się w niego.- Mała, wszystko będzie dobrze...
*
Weszliśmy do hotelowego pokoju, czułam się już znacznie lepiej. Justin podszedł do okien i zasłonił je ciemno czerwonymi zasłonami. Brunet uśmiechnął się do mnie łobuzersko. Wiedziałam o co mu chodzi. Uśmiechnęłam się kusząco i przyciemniłam światło. Podeszliśmy do siebie, zaczęliśmy całować się, najpierw delikatnie a potem coraz goręcej, coraz łapczywej... Podeszliśmy do łózka na które chłopak delikatnie mnie popchał.

Położyłam się na łóżku, a chłopak zaczął rozbierać. Chłopak niemal zdarł ze mnie ubrania. Kiedy zostałam w samej bieliźnie Justin zaczął całować moje uda. Nie byłam mu dłużna, zębami rozpięłam jego spodnie, później bluzkę… został tylko w bokserkach.  Jego umięśniony tors stykał się z moim  brzuchem, nie bałam się że zobaczy że jestem w ciąży  było ciemno a on był taka napalony że chciał już tylko jednego. Pragnęłam go, mocniej i mocniej. Usadowiłam nas w takiej pozycji bym to ja górowała. Rękami przejechałam po jego klatce piersiowej- podobało mu się. Moje zwinne rączki powędrowały nieco niżej i zabrały się za pieszczenie wiernego przyjaciela. Kiedy tylko poczułam go w swoich rączkach zaczęłam szybko go masować, chłopak zaczął cicho jęczeć a ja nie przestawałam. Kiedy zobaczyłam że jest mu super dobrze przestałam.  Wiedziałam że to go rozpali- nie pomyliłam się. Chłopak gwałtownie usiadł na mnie i zdarł ze mnie bieliznę. Byliśmy kwita. Justin zaczął delikatnie pieścić moje piersi, robił to z taką niespotkaną mi precyzją.  Kiedy zaprzestał dotychczasowej czynności, rozpoczął całowanie mojego ciała. Zbliżył się do mojego miejsca intymnego i delikatnie rozszerzył moje uda.  Zaczął całować moją muszelkę, całował ją i nagle włożył do niej język, poruszał nim z prędkością światła, wyprawiał nim cuda. Moje ciało wyginało się w łuk, raz w lewo raz w prawo. Jęczałam.
-Juuuuustttiiiin! O mój Boże!- w odpowiedzi chłopak cicho się zaśmiał i na zakończenie pocałował moją szanowną panią. Byłam zła że przestał. Ale po chwile poczułam go w sobie, poruszał biodrami tak delikatnie że podniecenie we mnie nie chciało rosnąć.
-Szybciej! –warknęłam.
Chłopak posłusznie przyśpieszył. Fale gorąca przeszywały moje ciało, byłam taka napalona. Chłopak z sekundy na sekundę pogłębiał swoje ruchy. To co działo się w tym pokoju było nie do opisania. Przekrzykujące się jęki młodych, podnieconych ludzi. Było tak wspaniale. Powoli zaczęłam dochodzić, on chyba też.  Opadałam z sił, ale chłopak tylko przyśpieszał. Doszłam, jęczałam jak głupia
-Juuuuuuuuuuuuustin! Juuuustin! –krzyczałam. Ale chłopak nadal pogłębiał i przyśpieszał. Byłam całą spocona i zmęczona. Oboje górowaliśmy. Chłopak wyszedł ze mnie i klapnął na miejsce obok mnie.
-Cieszę się że to z Tobą straciłam cnotę- wyszeptałam pomiędzy płytkim oddechem.- Jesteś najlepszy.- chłopak pocałował mnie w czoło i przykrył nasze ciała kołdrą. Objął mnie w pasie. W jego ramionach usnęłam.


Od autora:
A wieć macie tu rozdział, jest nawet spoko. <3
Kiedy chcecie nn? :3 
NIEDŁUGO RUSZA ZAKŁADKA ''INFORMOWANI'' CIESZYCIE SIĘ? 

poniedziałek, 17 września 2012

''Za bardzo Cię kocham żeby potwierdzić, za bardzo się wstydzę by powiedzieć byś został'' -Siedem.

-Nie mógł tego zrobić!- Catlin miała oczy większe niż przysłowiowe pięć złotych. Patrzyła się na mnie z niedowierzaniem, mogę się założyć że biła się z myślami. Jak to? On? nie, to nie może być prawda. 
-Catlin nie utrudniaj mi tego, błagam uwierz mi...- powiedziałam wycierając łzy.- Ja teraz potrzebuję wsparcia, a teraz kiedy ty wiesz...-spojrzałam wprost w jej piękne błękitne oczy, zauważyłam że przez te niedowierzanie przebija się współczucie pomieszane z wściekłością.
-Co zamierzasz?- zapytała łapiąc moją chłodną dłoń. Spuściłam głowę na dół.
-Kupiłam dom w Nowym Yorku, jutro mam samolot. - odpowiedziałam wyrywając swoją dłoń z jej uścisku.- Jutro rano - dodałam.
-Naomi!- powiedziała brunetka piorunując mnie wzrokiem-Co to ma znaczyć?! Nie możesz od nas uciekać! Uciekać od ojca Twojego dziecka!
-Cat, błagam cie- powtórnie się popłakałam.-Miałaś mi pomóc, a nie pogarszać sytuację, nie chcę żeby ktokolwiek wiedział o moim dziecku, zwłaszcza jego ojciec. Wyprowadzam się bo nie chcę psuć przyszłości Justinowi, przecież widzę jak się stara zdobyć ten cholerny kontrakt! nie zaprzepaści tego wszystkiego dla mnie i May!- krzyknęłam i wyszłam z pokoju. Ledwo złapałam zakręt i moje oczy zobaczyły Rayana, Chaza i Christiana przyklejonych do ściany- podsłuchiwali.
-Naomi jest nam tak przykro...- zaczęli się tłumaczyć.-Pomożemy Ci jutro z bagażami, nic mu nie powiemy, obiecujemy.- spojrzałam na nich ze łzami w oczach i rzuciłam się na chłopców. Płacząc przytuliłam ich ze wszystkich sił.
-Dziękuję wam, to wiele dla mnie znaczy.- jeszcze kilka chwil staliśmy przytuleni do siebie kiedy usłyszałam dobrze znany mi głos:
-A co to za okazywanie miłości, tak beze mnie?-odezwał się Justin. Jak porażona prądem odwróciłam się w stronę szatyna i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. -Szukałem Cię- dodał cicho Justin- Możemy się przejść?- zapytał podchodząc trochę bliżej, nie mogłam uwierzyć w to że po tym co zrobiłam może na mnie patrzeć z taką miłością.
-Jasne.-odpowiedziałam beznamiętnie i wyszłam z domu rzucając krótkie ''Do Jutra''. Przez 7 minut szliśmy w ciszy, ja podziwiałam swoje bezowe baletki, a Justin patrzył na mnie. Kiedy w końcu się odezwał jego aksamitny głos wypełnił całą przestrzeń, jakbym nigdy wcześniej nie słyszała żadnego dźwięku.
-Naprawdę mam wypierdalać?- zapytał spuszczając głowę. Podeszłam do niego i ujęłam jego podbródek. Spoglądając w jego piorunujące oczy wyszeptałam:
-Za bardzo Cię kocham żeby potwierdzić, za bardzo się wstydzę by powiedzieć byś został...
-Omi, błagam nie każ mi odchodzić, nie chcę byś odeszła z mojego życia. Sam nie ogarniam uczucia którym Cię darze, a co dopiero mam wyrazić je słowami skierowanymi teraz do Ciebie, by przekonać Cię że chcę być zawsze tuż obok mojej Omi..- chłopak objął mnie ramieniem - Nigdy nie pozwolę Ci odejść, może jestem głupcem ale kocham zbyt mocno...- dziwne uczucie ogarnęło moje serce, właśnie w tej chwili Justin mówi mi, że nigdy nie pozwoli mi odejść, że za bardzo mnie kocha, wypowiada te słowa z taką łatwością, iż można by było zarzucić mu kłamstwo, ale w nich jest zawarta miłość, którą słychać w jego zachrypniętym głosie. Mówi mi to kiedy jutro mam wyjechać- opuścić go na zawsze, nie mając zamiaru wrócić.
-Justin, bądź ze mną- szepcę wtulając się w jego tors. Ciepło które od niego bije, jest nie do opisania. Zapiera mi dech w piersiach kiedy kciukiem  gładzi mój policzek i całuje mnie tak łapczywie, jak nigdy dotąd. Ja sama z każdą chwilą całuję go namiętniej, przedłużam pocałunek jakby od tego zależało moje życie. Kiedy nam obojgu braknie tchu niechętnie odsuwamy się od siebie. Wtulam się w niego mocniej i mocniej, do mojego nosa dociera zapach jego perfum, kręci mi się w głowie, świat znika jest tylko On. Nasza miłość teraz wypełnia wszystko co jest obok, nie ma już nic. Czuję się jak we śnie, choć muszę przyznać że jestem na jawie. Milczymy, bo teraz jesteśmy jednym ciałem, jedną duszą. Nasze ciała splecione biją jednym rytmem, i w tej właśnie chwili zastanawiam się czy dobrze robię, czy naprawdę chcę tak bardzo zranić i jego i mnie. I ciśnie się kolejno pytanie: Czy ja wytrwam? Czy wytrzymam sama?. Aktualni myślę że nie, ale kiedy Justin wypowiada następne słowa umacniam się w fakcie, że robię dobrze.


Od autorki: Niby krótki, ale jestem z niego zadowolona :3 Dziękuję wam za poprzednie komentarze. A wy co o nim myślicie? c: Chcecie zwiastun bloga? Planuję zrobić, ale nie wiem czy jest sens. c:
Do następnego!.